środa, 27 lutego 2013

Oj, Justyna, Justyna...

Krew mnie zalewa przy ostatniej reklamie kredytu oferowanego przez Raiffeisen Polbank, która bez przerwy leci w telewizji. Bałamucenie ludzi ze zbyt małą wiedzą o finansach i kredytach jest obrzydliwe.
Może po kolei...


Kiedy pożyczasz pieniądze od banku, każe ci za to płacić - to są nasze odsetki, oprocentowanie kredytu. Spłacasz je razem z zapożyczoną kwotą w ratach, jakie sobie wybrałeś, malejące, stałe, whatever (może nie do końca takie whatever, ale do tego dojdę). Naprawdę myślisz, że spłacenie najpierw kwoty odsetek, a potem "jedynie" spłacanie kwoty kredytu jest takim "zejściem z górki"? Tak? No, to całe szczęście, ale tylko w przypadku, gdy jesteś bankiem. Nie jesteś? Wyrzuć taki pomysł ze swojej głowy! Na jaką cholerę już na samym początku chcesz bankowi oddać całą zapłatę za to, że od niego pożyczyłeś pieniądze? Jeśli już robisz tę głupotę i bierzesz kredyt, to przynajmniej pomyśl o jego zasadach. Czy nie byłoby dla ciebie bardziej korzystne, gdybyś od samego początku pomniejszał przede wszystkim swoje zadłużenie? Pchasz pieniądze bankom, które i tak pobierają od ciebie opłaty za sam fakt, że masz ochotę trzymać u nich swoje oszczędności. Nie widzę sensu w tym, aby w żaden sposób nie opóźnić ich wynagrodzenia z tytułu udzielenia ci kredytu. Zajmij się swoim długiem, a nie prezentami dla tych instytucji...
Stąd właśnie moje zgrzytanie zębami za każdym razem, gdy widzę naszą biegaczkę narciarską mówiącą, że prezentowany przez nią sposób to taka lekka forma kredytu. Bullshit.

Jeśli już musisz brać kredyt, to weź go chociażby z ratami malejącymi. W każdym miesiącu spłacasz tę samą część pożyczonych pieniędzy, a odsetki naliczane są od coraz mniejszej kwoty zadłużenia, z miesiąca na miesiąc.
Drugą opcją są raty o stałej wysokości, ale tu już pojawia się sprawa taka, że na początku spłacasz przede wszystkim odsetki, a dopiero w drugiej kolejności dług.
No a już kompletną bzdurą jest spłacenie od ręki odsetek, a dopiero potem długu. Dramat!

To trochę zagmatwane, wiem, ale musiałam przegadać tę reklamę. Akurat finanse to część wykształcenia, które próbuję zdobyć, więc wkurzają mnie takie akcje. Wzdrygam się na samą myśl, ile rzeczy jest mi wciskanych, które z pozoru ładnie wyglądają, kiedy nie ma się o nich pojęcia.

Świat to wredny (po)tworek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz