Pół roku ćwiczenia na siłowni bardziej lub mniej
regularnie sprawiło, że nauczyłam się kilku istotnych rzeczy. Gdyby każdy o tym
wiedział, życie byłoby o wiele bardziej różowe.
1. Ręcznik
Niekoniecznie musi to być zaraz wielka kąpielowa
płachta (a nawet takiej bym odradzała). Ręcznikiem możesz wytrzeć pot (no
heloł, nawet księżniczka uroni kroplę na siłowni, chyba że przychodzi tylko na
obchód wokół ćwiczących książąt...), a przede wszystkim powinieneś go
rozścielić na ławeczce, oparciu, czymkolwiek, na czym ćwiczysz. Wyobraź sobie,
że taki trochę większy pan z wielką mokrą plamą na plecach wygodnie mości się
bez ręcznika akurat tam, gdzie zaraz masz zamiar ćwiczyć. Fuj. Nie.
2. Zajmowanie sprzętu
Gdy już masz ze sobą ręcznik, to z łaski swojej
zabieraj go z jednego przyrządu, gdy idziesz na drugi. Ja rozumiem, niektórzy
mają w swoim planie treningu powtórzenia dwóch ćwiczeń non stop, ale jesteś na
siłowni, na której inni też mają swoje treningi.
3. Życzliwość
Wiąże się z podpunktem wyżej. Jeśli ktoś, widząc
porzucony ręcznik, przekłada go na bok, by móc poćwiczyć, to nie krzycz do
niego znad innego sprzętu "E, JA TU ROBIE". Tu? Ale dokładnie tutaj?
Chyba nie.
Inną sytuacją jest też oszczędzenie sobie
komentarzy na temat innych użytkowników siłowni. Zdarzyło mi się raz, że Pan
Wielki Koks stoi przy Panu Instruktorze opowiadając mu jakieś ciekawe historie
o wyciśniętych kilogramach i w pewnym momencie, będąc oddalonym ode mnie o
jakieś dwa metry mówi "A ona po co tu chodzi?". Trochę kultury,
człowieku. Jeśli przychodzisz na siłownię, która nie jest siłką osiedlową z
kilkudziesięcioma kilogramami żelastwa, to pamiętaj, że przychodzą tu ci, co
robią klatę i karczycho, jak i ci chcący pozbyć się jakiejś oponki, a także ci,
którzy chcą się poruszać i nabrać kondycji, bo wejście po schodach na drugie
piętro zaczyna im dostarczać zadyszki na kolejne pięć minut ich cennego życia.
To ja. Jestem małe, chude, kościste, ale kondycji zero. Idź sobie robić swój
zanik szyi gdzie indziej.
4. Instruktor
To podpunkt, nad którym ja wciąż muszę
popracować. Używaj Pana Instruktora, on nie gryzie. Chciałbyś poćwiczyć na
przyrządzie, ale z bliska nagle okazuje się, że tu ma jakąś wajchę, tam
blokadę, a nogę to chyba za szyję powinieneś założyć? On pięknie wszystko
wytłumaczy, w końcu od tego jest. Mnie się ciągle zdarza kompletnie bezmyślnie
zawstydzać się przed potrzebą prośbą o pomoc. Damn... Nie bądź mną.
5. Porządek
Tu nie chodzi nawet o zdejmowanie obciążenia na
typowo siłowym sprzęcie w strefie robienia klaty. Na większości dużych
siłowni porozstawiane są rolki papieru i spryskiwacze. Po skończeniu ćwiczenia
wytrzyj uchwyty czy plastikowe siedzisko przyrządu.
6. Na pokaz
A wezmę dziesięć kilo więcej, niech zobaczą, jaki
ze mnie koksu! - tak nie robimy... Chyba że chcesz sobie robić krzywdę. Mimo
wszystko to nie jest rada dla jakichś wyimaginowanych tępaków. Takich ludzi na
siłowni jest od groma!
7. Pilnuj swojej dupy
Na koniec największy smaczek i coś, co zawsze
gotuje mi krew w żyłach. Osoba ćwicząca na bieżni/orbitreku obok i zerkająca niby
tak strasznie dyskretnie na mój ekran, żeby sprawdzić, jaką mam prędkość,
a jakie obciążenie, a ile czasu, a ile kalorii... Nosz fuck! CO CI TO DA? Czy
wtedy będziesz chciał mnie dogonić? Patrz punkt 6. Czy wtedy poczujesz się
lepiej, bo jesteś lepszy? No błagam... Zajmij się sobą, chyba po to tu
przyszedłeś.
Ruszajmy się, na zdrowie! Tylko nie uprzykrzajmy
sobie przy tym wzajemnie życia ;)
Dobra lista, ale co do punktu 4 to muszę Ci się przyznać, że jeszcze nigdy nie miałam odwagi poprosić o pomoc. Może gdyby instruktorzy byli bardziej otwarci - a tak to nieśmiałość brała górę ;)
OdpowiedzUsuń